Miejska Telewizja Kablowa – wiele ludzi, jeden cel.
28 sierpnia 2015Wąbrzeska telewizja kablowa była jedną z pierwszych tego typu inicjatyw w byłym województwie toruńskim. Jeszcze na początku lat 90. minionego stulecia do Wąbrzeźna przyjeżdżali animatorzy popularnie zwanych „kablówek” z innych miast, aby zobaczyć jak to w praktyce funkcjonowało.
A początki całemu przedsięwzięciu dał Społeczny Komitet ds. Telewizji Kablowej, dzięki inicjatywie którego na Osiedlu Tysiąclecia powstała sieć do rozprowadzania sygnału telewizji satelitarnej. Jak już sieć była gotowa to kierujący społecznym komitetem Mieczysław Stankiewicz podjął starania aby na wydzielonym kanale uruchomić program lokalny. Przyjąłem propozycję społecznego komitetu i w ten sposób zostałem organizatorem lokalnej telewizji. Ze składowych funduszy zakupiona została najzwyklejsza kamera VHS, pamiętam jak dziś, marki Hitachi i tak rozpoczęła się historia wąbrzeskiej „kablówki”.
Pierwszym programem w sieci był film ze studniówki z 1991 roku w wąbrzeskim liceum, który wyemitowany został w lutym 1992 roku. Krótko później zaprezentowaliśmy już studniówkę z 1992 roku. Wyglądało to na początku tak, że po prostu nagrywało się i emitowało w całości rozmaite imprezy czy uroczystości. Nie zawsze były to także materiały własne. Oglądalność była i tak wysoka, gdyż tego typu przekaz był absolutną nowością, a kamery czy magnetowidy były jeszcze wtedy niezbyt powszechnymi urządzeniami w gospodarstwach domowych. Początkowo zasięg kablówki obejmował tylko Osiedle Tysiąclecia, stąd też używaliśmy pierwotnie nazwy Telewizja Osiedlowa. Zapotrzebowanie było tak duże, że szybko sieć kablowa rozwinęła się na obszar prawie całego miasta. Z czasem pojawiły sie programy autorskie. Ich realizacja nie była tak prosta i łatwa do zrealizowania dla jednej osoby. Oczywiście jednak środki finansowe na funkcjonowanie programu lokalnego były wtedy raczej symboliczne. Do współpracy włączyłem cztery uczennice liceum, dla których była to wtedy wielka frajda, ale i nie lada wyzwanie. Były to: Małgorzata Berg, Magdalena Klaban, Ludmiła Kutta i Natalia Ratajczak. Oczekiwania widzów stawały się coraz większe, a naszym kapitałem był wielki entuzjazm i malutka klitka służąca do montażu i emisji w siedzibie Spółdzielni Mieszkaniowej przy ulicy Sportowej. W takiej to sytuacji administracja sieci kablowej oraz programu lokalnego włączona została do zadań Wąbrzeskiego Domu Kultury, kierowanego wówczas przez – nie obawiającego się nowych wyzwań – Piotra Liberę. Wraz z przeprowadzką do Wąbrzeskiego Domu Kultury przyjęliśmy nazwę Miejska Telewizja Kablowa. W późniejszym okresie do zespołu dołączyły kolejne licealistki Marzena Dzidek i Gizela Pijar oraz Jagoda Błaszkowska będąca wtedy uczennicą Liceum Ekonomicznego w Wąbrzeźnie. W zespole pojawili się także nauczyciele Jacek Łamek i Piotr Matuszewski. Uruchomiliśmy także telegazetę, której redakcją zajął się matematyk z „Trójki” Mirosław Kamiński. Nikt z nas nie był jednak etatowym pracownikiem telewizji kablowej. Przejściowo na etacie w WDK zatrudniona była tylko jedna osoba z naszego grona. Wpisywanie informacji stanowiło – jak to się mówi – wyższą sztukę jazdy, gdyż dysponowaliśmy tylko komputerem z czcionkami anglojęzycznymi. Ale nasz skrupulatny informatyk znanymi tylko sobie metodami dorabiał polskie znaki, tak aby wszystko było zgodne z regułami języka polskiego. Już pod szyldem MTK udało nam się opracować ramówkę, według której funkcjonowaliśmy do czasu mojego odejścia w 1997 roku. Program lokalny składał się z części informacyjnej, pod nazwą „Kalejdoskop”. Były to krótkie informacje ilustrowane materiałem filmowym w konwencji wzorowanej na popularnym Teleexpresie. Następnie emitowaliśmy programy publicystyczne czy też relacje z rozmaitych imprez. Kiedy do zespołu realizacyjnego doszedł Piotr Matuszewski i stał się reporterem sportowym, wydzieliliśmy odrębny blok sportowy. Czas emisji całego programu był różny i zależał od ilości przygotowanego materiału. Program lokalny nadawany był wówczas w cyklu tygodniowym. Pierwsza emisja szła w eter w poniedziałek o godzinie 20.00, a w środy lub czwartki nadawaliśmy powtórki. Jako takie minimum przyzwoitości, uznawałem przygotowanie programu około godzinnego.
W pracy w MTK przyświecała mi zasada obiektywizmu dziennikarskiego. Chodziło o to aby widzom prezentować jak najszersze spektrum poglądów i opinii. Nie zawsze i nie wszystkim taka formuła przypadała do gustu. Samodzielnie najczęściej prowadziłem takie stałe programy jak: „Kwadrans dla burmistrza” czy „Kwadrans dla opozycji”. Czasami udawało się nam również organizować debaty z udziałem lokalnych polityków. Gośćmi MTK bywali także politycy szczebla centralnego, którzy odwiedzali nasze miasto. Niezapomnianym przeżyciem są wywiady jakie prowadziłem z Andrzejem Lepperem, Janem Olszewskim i Januszem Korwin Mikke. Ten ostatni to utytułowany mistrz brydżowy, a brydż sportowy to również i moja pasja. Nieco go zaskoczyliśmy, gdyż bez uprzedzenia został wprowadzony do studia, gdzie przy stoliku czekała już trójka brydżystów, rozdane do licytacji karty oraz kamera i mikrofon. Nawet nie mrugnął okiem. Z kamiennym wyrazem twarzy podniósł karty, udzielając nam przed kamerami solidną lekcję brydża. Oczywiście przy okazji udało się przeprowadzić całkiem interesującą rozmowę na tematy z brydżem wcale nie związane, gdyż nasz gość kandydował wówczas w wyborach prezydenckich.
W 1994 roku, przed wyborami samorządowymi w MTK, na zasadach niekomercyjnych, prezentowaliśmy spoty wyborcze przygotowane przez kandydatów lub komitety wyborcze. Był to nasz pomysł, gdyż w ten sposób chcieliśmy przybliżyć sylwetki kandydatów mieszkańcom miasta. Wszyscy podchodzili do tego bardzo poważnie, a jeden z komitetów zaangażował nawet do realizacji własnych spotów profesjonalną ekipę z zewnątrz. Z perspektywy czasu, osobiście największą satysfakcję dziennikarską, dało mi studio wyborcze, jakie przygotowaliśmy wieczorem po zamknięciu lokali wyborczych w dniu wyborów samorządowych w dniu 19 czerwca 1994 roku. Udało się nam wówczas zaprosić do telewizyjnej kawiarenki wyborczej czyli do kawiarni WDK liderów komitetów wyborczych w wyborach do Rady Miasta oraz większość kandydatów na radnych. Nie było jeszcze wtedy telefonów komórkowych. Łączyliśmy się z przewodniczącymi poszczególnych komisji w lokalach wyborczych, od których uzyskiwaliśmy informację o wynikach głosowania i niejako na żywo prosiliśmy zainteresowanych kandydatów o pierwsze komentarze. Następnie kaseta wędrowała do samochodu i ekspresowo bez żadnych retuszów do studia emisyjnego przy ulicy Sportowej. Około dwóch godzin po zamknięciu lokali wyborczych mieszkańcy miasta znali już dokładne wyniki wyborów samorządowych. Można powiedzieć, czym tutaj się chwalić? Warto jednak pamiętać, że nie było jeszcze powszechnie dostępnego Internetu i telefonii komórkowej, a nie mieliśmy wówczas możliwości emisji na żywo.
Nagraliśmy także wiele wywiadów z gwiazdami estrady, które w latach 90 minionego stulecia odwiedzały Wąbrzeźno. W prowadzenie wywiadów z artystami szczególnie celowały Magda Klaban, Ludmiła Kutta i Gizela Pijar. Czasami rozmówcy nie kryli zdziwienia, że rozmowy z nimi prowadziły osoby tak młode. Tym większą satysfakcję dawały nam wysokie oceny dla naszych młodych dziennikarek po zakończeniu wywiadu, kiedy to nasi rozmówcy wysoko oceniali ich przygotowanie i profesjonalizm. Wszyscy trzymaliśmy się zasady, że do rozmowy na wizji należy się odpowiednio przygotować, a improwizować można jedynie w sytuacjach wyjątkowych. Stałym elementem programu były wtedy też sondy uliczne, dzięki którym mieszkańcy podzielić się mogli swoimi opiniami na różne tematy dotyczące życia miasta. W zasadzie zespół, którym miałem wówczas przyjemność kierować stanowił grupę entuzjastów, w której każdy, jeśli była taka konieczność, był w stanie wywiązać się z roli reportera, kamerzysty czy montażysty. Z tego co się orientuję, młode adeptki dziennikarskiego rzemiosła już dawno ukończyły studia wyższe i z powodzeniem realizują się zawodowo. O dziwo żadna z nich nie wybrała kariery dziennikarskiej, ale sądzę że szlif jaki uzyskały w pracy w MTK był pomocny w dalszej zawodowej karierze.
Określenie „Miejska” w nazwie było osobiście dla mnie wielkim wyzwaniem i zobowiązaniem. Po wyborach samorządowych w 1994 roku, nie z własnej woli zaliczyłem trzymiesięczną przerwę w pracy w MTK. Po raz drugi, tym razem niczym nie przymuszony, z MTK rozstałem się w sierpniu 1997 roku. Do dzisiaj jestem wiernym kibicem programu lokalnego. Cieszę się przede wszystkim, że pomimo rozmaitych zawirowań, MTK nadal trwa i jest źródłem informacji i rozrywki dla mieszkańców miasta.
Aleksander Czarnecki
Galeria zdjęć